Jakiś czas temu kupiłam shibori. Dłuuugo zastanawiałam się nad tym zakupem, bo ten ręcznie farbowany jedwab jednak trochę kosztuje. Ale skusiłam się na zakupy i z niecierpliwością czekałam na przesyłkę. Kolorki były cudne! Od razu zabrałam się do szycia i z drżeniem rąk cięłam kawałek shibori na mniejsze odcinki.
Chciałam zrobić kolczyki. Już po krótkiej chwili zrozumiałam swój błąd i brak umiejętności pracy z takim materiałem, więc stwierdziłam trudno – będzie wisiorek (z resztą uszyty element wyszedł dość spory jak na kolczyki). I tak powstał srebrno-szary wisior.
Od tej pory minęło trochę czasu, a ja ostatnio wybrałam się na spotkanie koralikowe. Mamy taki zwyczaj, że bierzemy ze sobą nowe prace. Wzięłam wisiorek i parę innych rzeczy. Siła pozytywnych komentarzy spowodowała, że po kilku miesiącach gdzie shibori leżało zapomniane w szufladzie, w ciągu tygodnia powstały aż trzy nowe wisiory 🙂
Mogę powiedzieć, że z każdym kolejnym coraz łatwiej pracuje się z materiałem, cieszę się, że pomimo moich obaw zdecydowałam się na zakup shibori, bo po prostu warto zaryzykować 🙂 Shibori ma w sobie swój urok 🙂
I ostatni który do tej pory zrobiłam: