Jeszcze w wakacje postanowiłam zaryzykować i stworzyć kolczyki z Toho o15 (tak to te wielkości ziarenek maku 😉 ) i wypleść z nich kolczyki indiańce. Wybrałam kolorki, wymyśliłam wzór i zabrałam się do szycia 🙂 Na początku szło kiepsko, bo jednak jest to niewielka robótka, ale ten miniaturowy wzorek, który z nich wychodził był wart całej pracy 🙂
“Piętnastki” układają się rewelacyjnie, tworząc idealnie równy murek – w takich momentach kusi mnie zakupienie wielu kolorów Toho Treasure, ale pytanie gdzie ja to pomieszczę? 😉 jeszcze dochodzi do tego ekonomiczna strona Toho Round i jak na razie wolę zakupić ich więcej, bo są dla mnie bardziej uniwersalne niż kupować podstawowe kolory z Toho Treasure (nie wspominając już o Miyuki 😉 ) Może na święta się szarpnę 😉 zobaczymy 😉
Wracając do kolczyków, jak dla mnie są idealne – lekkie, sprawiają wrażenie delikatnych i te kolory…. 🙂 w sumie idealnie wpasowują się w jesień 😉 Największego stracha miałam, kiedy na sam koniec pracy, przeciągałam ostatnią nitkę i pękł mi koralik! 😮 na szczęście pęknięcie było z jednej strony i byłam w stanie to delikatnie zakamuflować 😉
Ps. Frędzle w sumie nie są znowu aż takie „mini” – raczej są krótkie, więc się nie bójcie – zdecydowanie będą „dzwonić” przy uchu jak typowe frędzle 😀